Spisu treści:

Czytanie W Niedzielę: Zakochany Agent
Czytanie W Niedzielę: Zakochany Agent

Wideo: Czytanie W Niedzielę: Zakochany Agent

Wideo: Czytanie W Niedzielę: Zakochany Agent
Wideo: #GodzinaCzytań | I Czytanie | 6 października 2021 2024, Marsz
Anonim

To powinien być suchy dokument. To tylko lista prac, tytułów, kiedy to, co zostało zrobione, gdzie to jest”- pisze Wiktor Pivovarov w„ Niepotrzebnym przedmowie”swojej książki, na którą składają się szczere i fascynujące notatki o sztuce i życiu osobistym, wydarzeniach i współczesnych. „Zakochany agent” nie toleruje surowych danych towarzyszących obrazom lub nudnym analitycznym fragmentom: jego autobiografia jest pełna wspomnień, refleksji i szczerego zainteresowania „sekretnym życiem” ludzkiej duszy.

Książka, wydana przez Garage Museum we współpracy z Artguide Editions, przenosi w drugą połowę ubiegłego wieku i odsłania postać Pivovarova w nowy sposób - nie tylko jako ważnego moskiewskiego konceptualistę i kluczowego (wraz z Ilyą Kabakovem i Andriejem Monastyrsky) reprezentant rosyjskiej powojennej sztuki nieoficjalnej, ale także jako ojciec, mąż, przyjaciel i kochanek, niezwykła osobowość i niestrudzony odkrywca życia.

1967-1968

Warsztat

Pod koniec 1967 roku Ilya Kabakov przedstawił mnie Davidowi Koganowi, którego tak żywo opisał w swojej książce „The 70s”. Kogan buduje warsztaty dla artystów na strychach i wydobywa piwnice z zasobów niemieszkalnych.

Nie mam pieniędzy na budowę, a Kogan dokonuje kolejnego cudu - wyburza mi piwnicę w domu numer 13 przy ulicy Bohdana Chmielnickiego. Na podwórku sklepu "Koncentraty". W tym sklepie był kiedyś bufet, w którym można było dostać obiad z tych samych koncentratów za kilka kopiejek. To właśnie w tym bufecie jesienią 1951 roku odbyła się moja pierwsza rozmowa z Wołodią Wasiliewem, rozmowa, która wywróciła moje życie do góry nogami.

Wchodzę do piwnicy. Dotykam ścian, nie wierzę! Mój warsztat! Dwa pokoje, kuchnia, pokój przechodni! Dostosowuję go do siebie i znajduję pod tapetą ścianę z murem ze szklanymi oknami i drzwiami, jak na wiejskiej werandzie.

Nikt tego nie ma! Teraz będę mieć kuchnię jak werandę!

Warsztat to dziura!

Warsztat mojej duszy!

Od 20 lat go nie miałem, ale wciąż marzę o tym, jak otwieram drzwi przykryte jakąś szmatą i wchodzę do warsztatu. Wyraźnie pamiętam każdą rzecz, każdą kartkę papieru, każdą skrzypiącą deskę podłogową. Wchodzę w głąb, do najbardziej tajemniczego, najbardziej intymnego miejsca, do mojego aneksu kuchennego za szklaną ścianą. Tutaj zawsze jest wieczór. Zapalam lampę stołową na pustym akwarium. Z boku możesz włożyć rękę do tego akwarium i dostać paczkę herbaty, krakersów, rodzynek. Włączam kuchenkę, stawiam czajnik, siadam przy nakrytym ceratą stole, dotykam zakurzonych książek na półce, stawiam płytę na talerzu obrotowym, kładę się na sofie, mam nadzieję, że na Sądzie Ostatecznym to zrobi bądź cicho i nie zdradzę swoich tajemnic, słucham muzyki …

Cały czas maluję pokój z dzieciństwa. I nigdy warsztatu. Tylko w albumie „Ogród” jest kilka rysunków. Nie mogę jej narysować. Nie dlatego, że jest sentymentalny i boli mnie wspomnienie.

Jest po prostu coś, czego nie można przedstawić. Albo nie wiem jak.

Image
Image

Victor Pivovarov. „Ogród Eidetic”, 2010.

1972-1974

O obrazach

Od 1972 roku zmienił się charakter moich obrazów. W tych pierwszych, euforycznych, jest wiele rzeczy - wiele postaci, przedmiotów, przeróżne przestrzenne dziury i szczeliny.

Idąc dalej, oczyszczam przestrzeń obrazu, zaznaczam, odcedzam przedstawione obiekty. Zmieniam też ton ogólny. Zmieniam dzwoniące żółte, zielone, niebieskie na ciche szaro-różowe, szaro-liliowe, biało-niebieskie odcienie. W wyniku selekcji to, co pozostaje na zdjęciu, jest naprawdę najpotrzebniejsze, najważniejsze, co w końcu zostanie ze mną do końca życia: w połowie pusty pokój, okno z pustynnym krajobrazem, chwiejny stolik przy oknie, kanapa w białym pokrowcu. Temat samotności pojawia się coraz wyraźniej.

„Kompozycja metafizyczna”, 1972

Nie jestem filozofem, jestem artystą - a słowo „metafizyka” rozumiem jako artystę. Dla mnie to słowo oznacza obecność „innego” na zdjęciu.

Nie da się przedstawić „innego”, na to nie wygląda. Można tylko o tym wspomnieć. Ślad „innego” może znajdować się wewnątrz obrazu, na przykład w postaci abstrakcyjnych znaków, które w żaden sposób nie zgadzają się z innymi przedmiotami lub poza obrazem, gdy przedstawione postacie lub obraz jako całość wydają się odnosić do „innego”, pojawiają się przed nim, wskazują na jego obecność.

Tak postacie świętych na ikonach pojawiają się przed „innym”, tak puste pokoje Edwarda Hoppera czy Viléma Hammershoya odnoszą się do „innego”.

Victor Pivovarov. „Kompozycja metafizyczna”, 1972.

„Thinking at the Window 1”, 1972

Temat lotu, nieważkości pojawia się w tym czasie wśród bardzo wielu autorów różnych gatunków artystycznych, w malarstwie, w literaturze, w kinie. W naszym wąskim kręgu są to Latający Komarow Kabakowa, Nadchodzenie Bulatowa i latające suprematystyczne elementy Steinberga.

Zaskakujące jest, że jako przenikliwy temat, jako potężny dyskurs lat 70., ucieczka została zauważona i zrealizowana dopiero wiele lat później. W 1996 roku w Pradze odbyła się wystawa „Ucieczka, odlot, zniknięcie”. Wymyślili to Pasza i Milena. Jej kuratorką była Milena wraz z Katyą Becker i Dorothy Binnert z Berlina.

Żyjąc w nurcie kulturowo-czasowym, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego tematu jako powszechnego. To tylko potwierdza organiczny charakter jego pojawienia się jednocześnie u różnych artystów. Jak powiedział Goethe, „jabłka spadają jednocześnie w różnych sadach”.

Obraz „Myślenie przy oknie” jest podobny do moich marzeń o lataniu. Prawie każdy ma takie sny. Pytałem o to różnych ludzi, każdy marzył o lataniu, ale rodzaj lotu był inny. Leciałem, a raczej nie latałem, ale chodziłem w powietrzu prawie zawsze w pomieszczeniach. W pokoju lub zatłoczonej sali. Wbiegasz i łatwo wzbijasz się do sufitu. Patrzysz na innych z góry i wyjaśniasz, jak łatwe i dostępne jest to dla każdego. Błogość tego spaceru, ślizgającego się jak łyżwy, nie do opisania w powietrzu.

„Kompozycja z czerwonym kwadratem”, 1974

To zdjęcie rozpoczyna moją niekończącą się rozmowę z Malewiczem. Po raz pierwszy mam tutaj kwadraty przypominające suprematystyczne. Kwadraty na trzech innych obrazach w tym roku - w „Kompozycji niebieskiej”, „Drabinie” i „Drodze środka”.

Moje odróżniają się od kwadratów Suprematystów falistą krawędzią i ostrymi narożnikami. Wygląda na to, że możesz je złapać za te rogi i wyciągnąć z obrazu. W przerwach między placami można dostrzec pejzaż z postacią samotnej osoby lub fragmentem wnętrza. Pojawia się warstwowa przestrzeń podobna do cebuli. Ściągasz jedną warstwę, potem drugą, potem trzecią, czwartą.

Malewicz rozumiał swoje kompozycje suprematystyczne jako absolutną metafizyczną przestrzeń czystych esencji. Przedstawiam tę samą przestrzeń z unoszącymi się w niej podobnymi suprematystycznymi kwadratami, ale robię kolejny krok, jakbym patrzył za te kwadraty i znajdował za nimi tę samą ziemską rzeczywistość z jej codziennym życiem i wieczornym niebem za oknem.

Można powiedzieć, że patrząc poza suprematystyczną konstrukcję utopijną, znajduję tylko następującą iluzję. I nic więcej. Jedyną rzeczywistością jest rzeczywistość samotności.

Image
Image

Victor Pivovarov. Przeczucie, 1977.

Trzy lata, od 1972 do 1974 roku, są dla mnie bardzo szczęśliwe i bardzo nieszczęśliwe.

Życie w Moskwie, nie w tym powyżej, ale na dole, w naszej Moskwie, jest wspaniałe! Wiersze, uczty, trzepoczący pod sufitem Eros, kult przyjaźni. Wydaje się, że nigdy w Rosji od czasów młodości Puszkina przed dekabrystami nie było tak gorących, nie zaćmionych pragmatyzmem, przyjaznych stosunków. Informacje, książki, czasopisma są nieliczne. Ale są intensywnie przeżywani. Każda przedmowa czy notatka w nudnym zbiorze czysto naukowym staje się wydarzeniem w całej kulturalnej Moskwie. Każde nowe zdjęcie członka wąskiej „grupy odniesienia” jest przedmiotem dyskusji przez cały rok. Poeci czytają na warsztatach. W moim: Kholin, Sapgir, Tsiferov i Driz, Georgy Ball, Satunovsky, superwangardysta Genrikh Khudyakov, niezrównany młody Limonov, Alena Basilova, Kira Sapgir, piękna Lena Shchapova.

Na tym prawie bezchmurnym tle moje życie rodzinne wygląda jak kontrast. Ciężka, niekończąca się choroba Paszy. W wieku sześciu lat jest na krawędzi życia i śmierci. Osłabia i topnieje na naszych oczach. Jeden szpital po drugim. Jakimś cudem zaczyna się czołgać, ale cały czas choruje. Pasza jest również obecny na zbiorowym zdjęciu wykonanym w pamiętny dzień wystawy w Izmaiłowie. Jest tu chory, jak zawsze. Ira staje się coraz gorszy z każdym rokiem. Męczą ją, niszczą jej wcześniej dość wesoły charakter i zamieniają w histeryczny kłębek nerwów. Konflikty między nami kończą się ostatecznie rozwodem w 1974 roku.

  • Sztuka
  • książka
  • Muzeum
  • Wystawa

Zalecana: